poniedziałek, 7 września 2009

Weight of life!


Ciekawy dzis mielismy temat na angolu. Wreszcie ktos pomyslal, aby w programie znalazlo sie cos i dla mnie. Ozywilam sie, a to tak rzadko sie ostatnio zdarza, baaaaaaaardzo! Jesli nie jestem na wspomagaczach, zazwyczaj tylko zywą udaje. Inni oczywiscie sie na to nabieraja,heh.. A tu masz, co za niespodzianka.. Hahah, smieje sie chyba tylko z wlasnej glupoty. A zachowuje sie tak, jakbym sie tym podjarala. Wcale tak nie jest. Po prostu rozjebuja mnie pewne tematy i ta cala glupawka chyba NAJBARDZIEJ!

Pisanie tego rozdzialu, a raczej zaledwie marnej stronki z zycia, przerwala mi na chwile jedna rzecz. Przeczytalam komentarz na swoim blogu od A., co mnie troszke zaskoczylo. Ledwo osmielilam sie podac komus adres tego przekletego miejsca, a tu taka niespodzianka ;) Wiesz Kochana, to bardzo mile, a z drugiej strony stresujace.. Moze glupoty pisze, bo Ty pewnie tak, jak ja starasz sie na ogol akceptowac wszystkich, choc sieKursywabie nie mozesz.. Dlatego tez licze na to, ze jestes wyrozumiala osoba, skoro sama masz z ed do czynienia. Jednak takie, jak my, edowiczki potrafia tez byc bardzo zlosliwe ;) - choc niekoniecznie wobec siebie, co mnie troszke pociesza. Troszke - znaczy wlasnie - NIE CALKOWICIE! Reszte zajmuje niepokoj.. Nawet w pisaniu nie chce popelnic, jakiejs gafy. Nie cierpie miec bledow ortograficznych, albo poprzekrecanych literowek, wiec gdy tylko jakas wylapuje, zaraz ja poprawiam! Niestety nie mam, juz takiego wplywu, jaki miec powinnam, by to zycie bylo ciekawsze.. Nie jestem CHYBA, az taka wariatka, zeby wyjsc na ulice nago, nie po to, zeby ludzie doznali szoku i odjebali :P - ale po to, zeby miec o czym "chwalic sie" tutaj. Choc kto wie, kto wie.. Pozyjemy, czlowiek sie caly czas zmienia. Nie - czlowiek, czyli ja, tez sie zmienia..

Wracajac do mojej glupawki - kurwa musze sie spieszyc, bo jutro mam wazna kartkowe - to mielismy temat o zarciu, no bo o czym niby innym? Za chwile bede wkuwac słówka dotyczace roznych dziwacznych bakłażanów, nie bakłażanów oraz dziwactw, ktore moze nawet kiedys znalazly sie w mej paszczy. Sadzac po bogatej przeszlosci oraz niemalym doswiadczeniu w tym wzgledzie, jest to bardzo prawdopodobne. Niestety na obecna chwile pojecia nie mam, jak one wygladaja, a tu trzeba je, jakos zakodowac w tym mozgu. Mozgu, co to kodowac glupoty tylko potrafi - wiec powinno nie byc z tym źle, bo to gorzej, niz glupie --> pojebane :]
Najbardziej rozmieszyl mnie tekst: "Being on a diet is a weight of life", gdyby to tlumaczyc doslownie, wyszloby mniej wiecej: "Bycie na diecie jest wagą świata". Babeczka, choc na ogol jej sie to nie zdarza, uprzedzila nas, zeby tego nie odczytywac doslownie. W jej interpretacji nalezaloby powiedziec: "Bycie na diecie jest stylem życia".

Niezle! Dodatkowo rozjebaly mnie rozmowki, jakies tam pojebane, czyli jak zwykle - choc dzis, mowilam, mniej niz zwykle - ktore prowadzilismy. Kolezanka na pytanie, czy jej zdaniem bycie na diecie to, to samo, co bycie na zdrowej diecie, wyglupila sie.. Wyglupila, ale oczywiscie przede mna, choc najsmieszniejsze, ze kogo by to obchodzilo. Ją na pewno nie!! Mnie tez, jakos specjalnie ta mysl nie dreczy. Pomyslalam tylko, ze jak ktos jest "normalny", ma prawo takich rzeczy nie wiedziec, choc to i tak dziwne - bo JAK MOZNA TEGO NIE WIEDZIEC?
Powiedzmy, mozliwe, ze ktos zdrowy, sam nigdy nie ekseprymentowal z odchudzaniem. Nie czul takiej potrzeby, albo pokusil sie o zdrowsze kroki. W desperacji, takiej jaką ja doznalam, czlowiek jest w stanie zrobic wszystko, a nawet więcej!

Pamietam zreszta, ze jak nadawali pierwsza edycje Big Brothera (kurwa, kiedy to bylo!!!), a ja, juz wtedy zwalalam, mialam chora mysl.. Pomyslalam, ze gdybym sie znalazla w takim programie, musialabym przeciez jakos zwalac. Wyobrazilam sobie, ze robie to pod kocem, gdy Wielki Brat, ani zadna kamera nie patrzy.. Mloda jeszcze wtedy bylam ;) a juz świrowalam. Swiadomosc przytycia byla by dla mnie gorsza. Dlatego nawet w takich warunkach, wolalabym ponizyc sie przed CAŁYM światem i..... rzygac.. Musialabym.. To sie nazywa ta mniej zdrowa dieta, o ktorej owa kolezanka, nie wiedziala... Szkoda, bo mamusia chyba tez jej nie uswiadomi. Natomiast telewizja to, juz w ogole przegrana sprawa.

A nie sorry, myle sie. Rzyganie to sport, tak jak niektorzy nazywaja, np. sex, co tez jest smieszne. Prawde powiedziawszy, wszystko by trzeba wtedy nazywac "sportem".. No, a dieta w tym wypadku to obzarstwo!
Dodam jeszcze, konczac historie oKursywa nauce jedzenia (szkoda, ale nie takiego, jakie by trza ;), ze ludziska nie wiedzieli, co to jest błonnik. Wytlumaczylam im. Chyba sie popisalam,hahah.. Nie mieli tez pojecia, co to są proteiny. Jasne, ze pewien rodzaj tluszczy. Ejjjj, przeciez nawet niemowlaki to wiedza, bo z tego zyja, a Wy?! Coz, nalezy chyba umiescic krotkie, acz tresciwe podsumowanko... Moment na nie wlasnie nadszedl, wiec bedzie i w czas i w pore z nim ;]

Zawsze wiedzialam, ze do tej szkoly chodza same debile, inaczej ja bym do niej nie trafila... Sorry people!!
Nic nie jest lepsze dla zobrazowania rzeczywistosci, niz obrazek, wiec o to wegiht of life.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz