wtorek, 29 września 2009

Wtłoczona w codzienność.


Nic sie nie dzieje. Tzn. nic specjalnego. Obecna chwila jest, jakas taka mdła... Moze to zbyt maly powod, by ją opisywac dlatego tylko, ze jest? Wiele rzeczy jest, ale o nich sie nie mowi. Po co? Coz.. Probuje zabic swoj czas po powrocie z uczelni, bo musze doczekac wieczora - napadu zaplanowanego!! Lepiej probowac z niczego uczynic cos, niz odwiedzic lodowe. Wowczas kolejnosc wyglada odwrotnie - raczej z wszystkiego zostaje marne nic,heh

Poranek - nieznosne slonce, ktore wdziera sie przez me okno, lecz nie dociera do duszy. Dusza pozostaje schowana w srodku. Czasem tylko cos ją dotyka. To nadzieja? Dlateczego spala się tak szybko? To raczej zaplon entuzjazmu. Bardzo podobny do wczorajszego. Powiedzialabym nawet, ze ten sam... Kto wie wiecej, niz ja? Ludzie przebrani za strazaków tylko tu przeszkadzaja..

Ochota by zapalic, by nie musiec czekac na przyjemnosci. Chce miec je tu i teraz, niemal natychmiast, ale ucze sie czekac. Tzw. odroczenie gratyfikacji, zabawne, ponoc świadczy o dojrzalosci. To powiedziala osoba baaardzo dojrzala, tak, ze mam ochote nigdy nie dorosnac. Lepiej za wszelka cene uniknac bycia kims podobnym do niej. Jebana pani psycholog..

Pytam, jakiej? Jakiej dojrzalosci, skoro jest ich wiecej, niz jedna. No jakiej? Klocic sie nie zamierzam wcale.. Madrzejsi sa. Wokol w koncu sami geniusze, heellooo, witam państwa. Okrzesa mnie duma, mam wytrzeszcz oczu, bo pragne tylko was widziec..

Poki, co nie trzymam w ręku papierosa. Dostrzegam prócz braku dymku, samych geniuszy.. Poza tym rozmowy z ludzmi, ktorzy nieszczegolnie mnie interesuja.. Udaje, ze tak nie jest i dobrze mi to wychodzi. Chyba sie nabieraja, a moze ja siebie oszukalam, a nie ich? Nic nie boli, nic nie dotyka, wiec prawdy sie nie boje. Od prawdy nie uciekam. Pisze po prostu bzdury i nawet dobrze sie bawie. Niemal tak swietnie, jak wtedy, gdy mijam geniuszy..

Jest i Magda, zachowuje sie przy niej dosyc swobodnie. Na pewno bardziej, niz sie spodziewalam. Mimo wszystko nie ma czlowieka, ktorego slowa chcialabym sluchac.. Nie ma porozumienia, ktore bylo by miedzy nami. Łaczą nas zajecia, ten wspolny czas, ktory chce tylko JAKOŚ przezyć!! Nie potrafie sie przyjaznic. Jak moglabym, skoro tego nie potrzebuje? Jak zaspokajac cos czego nie ma, przeciez to najpierw musialoby zaistniec. Nie ma miejsca na te parszywa egzystencje, gdy bawisz sie w szczerosc.. Brakuje podzielnej uwagi, przepraszam. A nawet jesli ona jest podzielna, mam ją, gdzie dzielic.

Sa takie sprawy, jak zarcie, odchudzanie, wieczne dazenie, by byc lepsza, leki i skladanie sie w calosc, jak nedzny staroc - by cos ze mnie jeszcze bylo dla mnie :)

Poza tym stwierdzam, ze kazdy dzien rozni sie od drugiego tylko jednym. Nazwą! Zmagam sie z tym, by utrzymac porzadek i choc tego nie potrzebuje, wlasnie to uczynilam. Podporzadkowalam sie.. Tak, jak ogół, staram sie nie mylic czwartku ze sroda i grzecznie zaakceptowac, ze dzis jest wtorek :) Zabawne, im bardziej sie gubie, tym bardziej imponuje niektorym osobom. Ciekawe czym? Tez byscie tak chcieli. Naiwni buntownicy, daleko nie zajdziecie.. Nie w tym uporzadkowanym swiecie. Złam sobie kregoslup, tylko nie moralny, ale pamietaj o niuansach..
Recepta na stanie sie super-zjebką wyglada prosciej, niz pokrzyzowany drut.. Trzeba dorobic sie niedorobionego mozgu, swietna sprawa. Nikt by nie przypuszczal nawet, jak bardzo bardzo.

Dzis dowiedzialam sie, ze "jestem depresyjna". Magda powturzyla mi te slowa, a wypowiedziala je wczesniej ta sama Diablica - za ktorą, glupia ja, tesknilam przez moment.. Teraz bardziej, niz wszelka tesknota, wiary by liczyc tylko na siebie, dodaje mi moj brak zaufania. Brak zaufania, poparty, takze tym przypadkiem. Czemu wszystko jest takie przewidywalne? Zabawne, ze im mniej ufam ludziom, tym bardziej moge ufac sobie. A to podstawa!
Polubilam swoja samotnosc. Moze i jestem depresyjna. A moze zawsze taka bylam. Mozliwe, ze to tylko tendencja oraz jej reaktywacja. Reaktywuje w sobie obcosc, ale wobec ludzi, by byc blizej siebie. Poznaje siebie, dzieki temu. Ucze sie przebywac sama na sam z soba, jak jeszcze nigdy. Nie nudze sie przy tym, niesamowite. Naprawde doooobrze sie bawie.

Spelniam swoj plan. Moją misją pozostaje upadanie i podnoszenie sie. Moja misja to udawanie, ze krocze do przodu, gdy nawet nie wstalam. Moja misja i moja duma. Nie potrafilabym, juz bez tego. Inaczej, czyli jak? Wybieram swoja depresyjnosc :] z usmiechem na gebie, ktory nazywam rogalem, zamykam, ale nie ten dzien.
Zamykam jedynie ten wpis.. A zamykam po to, by potem moc go otworzyc, z radoscia, gdy jakos "odbebnie" jutrzejszy spacer z Magda. Obiecalam jej przeciez, ze pojdziemy razem do rynku. Moje sasiadki tez na to liczą.. Mysle, ze jesli spelnie te obietnice, nie zdradze nie tylko ich, ale nawet siebie ;)

Moze i zostalam "wtłoczona" w codziennosc, ale obecne sprawy potrafie udzwignac. Na dodatek, wcale nie jest tu zbyt ciasno. Dzis sie jeszcze nie dusze. Moze wykorzystuje swoj zapas tlenu? Tak, ale mama zapomniala przygotowac dla mnie drugie sniadanie. Tym bardziej, ze nie zrobila nawet pierwszego... Dziwne...
Poza tym, kto nie wie, niech zrozumie, ja, przeciez nie musze oddychac. Jedyna ludzka potrzeba, ktora mi pozostala, to głód. Nie tylko zywie sie zarciem, ale nim tez oddycham. Ono zastepuje mi wszystko. Jest przestrzenia i te przestrzen zabiera. Cos za cos. Wypelnienie nie znaczy spelnienie!!
Nic, wiec nie rozumiem!!! Wniosek - najadlam sie na zapas, wydawany jest na prozno. Cuda cudami, ale bez przesady!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz