poniedziałek, 28 września 2009

W domu, ale poza nim.


Wrocilam do Big City, jak je nazywam ironicznie. Czuje wielka ulge. W ogole jesc mi sie nie chce. Gdyby tak bylo zawsze. To takie cudowne uczucie. Chwilo trwaj, jestes piekna - to chce powiedziec, a najchetniej wykrzyczeć!!

Wczoraj oczywiscie zaszalalam maxymalnie, a nawet bardziej. Przeszlam sama siebie. Zarlam od switu do nocy. Zdenerwowana łykalam każdy kęs, jak gąsior. Mialam mnostwo pysznosci, ale zadna nie sprawiala mi przyjemnosci. Pochłaniałam zarcie, jakby z przymusu, choc nic by sie nie stalo, gdyby ono duzej polezalo. Po prostu dopadla mnie histeria, a raczej dosyc silny napad paniki - mam go za sobą, wiec koniec watku.

Moglabym żarcie zabrac ze soba do Sacza, nie zgnineloby w cudzej paszczy, ale... Komu ja to mowie? Zreszta do tej pory nie zdazylam pochlonac 2 paczek chipsow. Cud, ze one sie uchowaly, ale to tylko przez BRAK CZASU. Ochota nigdzie nie zginela, no przeciez!

Troche zla bylam, bo przydaloby sie, zeby miec je ze soba. Tutaj moglyby troche polezec, przeciez by sie nie zepsuly. Tak na wszelki wypadek. Dawno zrozumialam, ze musze byc przygotowana na kazdą ewentualnosc. Zachowuje sie, jak stuprocentowy alkoholik, bo on tez musi sie zabezpieczać.. A raczej czlowiek uzalezniony od alkoholu, tak wole mowic.

Z tego calego zamieszania zapomnialam o tym. Zreszta chcialam jak najszybciej uciec z domu, bo wszyscy dali mi odczuc, ze tego chca. Nie pozegnalam sie z matka, ani z babka. Bratu rzucilam tylko chlodne - czesc, trzymaj sie!

Troszke mi przykro.. Niestety zasluzylam na te ozieblosc.. Tylko do diabla, czemu kiedy naprawde sie staralam, gdy bylam jeszcze cos warta (jesli cenic czlowieka tak, jak moja matka to robi : znaczysz tyle ile robisz dla tego swiata - no baa, przeciez nie dla siebie!!!!), nikt tego nie docenial? Teraz przynajmniej wiem, czemu mnie tak traktuja.

Najgorsze, co czlowieka moze w zyciu spotkac, jest zlem bez powodu, albo z powodow, ktorych my nie znamy, czy ich nie rozumiemy. Ja tak mialam, ale wszyscy i tak uwazaja, ze przesadzam. Zabawne, bo dzis mysle podobnie, w sumie.... Kiedys bylam bardziej pewna swych uczuc, dzis wszystko sie rozplywa i miesza, jak to moje zarcie, ktore spuszczam w kiblu... Tylko czasem udaje sie zachowac jego kolejnosc przy zwalaniu. Z uczuciami sprawy wyglądają jeszcze gorzej,heh..

Ten swiat i to zycie - jeden wielki cyrk, teatrzyk oraz zamieszanie. Czekam na cos, jak pasazer na dworcu, ktory mial sie udac na lotnisko, ale zapomnial o swym locie..

To niesamowite, ze wystarczy opuscic Zagnidow, a moje ciągi ustepuja. Jest tak, jak to przewidzialam. Czuje sie taka.... Ja wiem, chyba szczesliwa, jesli tak to mozna ujac.. Hahaha.. Nie no, to spokóóóój!!!

W pewien sposob on mnie uszczesliwia. To nieslychane, ze jeszcze czasem moge go spotkac i pobyc wspolnie troszkę dluzej. Na dodatek w dzien, a nie kiedy śpię!! To cos takiego, jak zobaczenie Świętego Mikołaja, bedąc doroslym i wiara, ze on napraaaawde stoi przed nami! Gdyby tak bylo zawsze, nie musialabym atakować ludzi, zachowywalabym sie w pożądku, czesciej. W koncu "zawsze" chyba raczej nikt nie jest w stanie. Prawda? Niewazne. I tak wiem, ze prawda ;)

Umowilam sie z Magdą, tą kolezanką z uczelni, ze jutro razem pojdziemy na pierwsze zajecia. Mamy ćwiczenia z jakis deficytow parcjalnych. Ciekawe, co to.. Ona tez czuje sie niepewnie, bo nie ma z nami Diablicy. Zawiodlysmy sie na niej wspolnie.. Dlatego teraz po tym wspolnym doswiadczeniu bycia olaną, mysle, ze lepiej sie zrozumiemy. Sprobuje poznac Magde, bo na razie wszystko odbywalo sie, jak trzeba, a niekoniecznie autentycznie.. Sprobuje rowniez otworzyc sie przed nią, a nie tylko na nią, bo to dobry czlowiek.. Musze sie tylko mniej bac!


Krotkie podsumowanko dzisiaj?
Ok. Ogolnie musze powiedziec (choc uogolniac sie nie powinno - ale tu chodzi o mnie ;), ze mialam dzis zalatany dzien.. Jak tylko wstalam, zerwalam sie, zeby "upchnąc" "bety" w swoim dziecinnym plecaku. Wlosy zwiazalam w kitke. Zdazylam sie tylko napic kawy, pozostawiajac swoje uczucia na dnie filizanki. Wcale nie razem z fusami, bo to byla kawa rozpuszczalna. Moje uczucia zostaly tam, gdzie byly, gdzies w domu, moze w lozku? A moze sa ze mna, lecz uspione? Niewazne.. Lekka przykrosc, ze bylam znowu niegrzeczna dziewczynka - nie doskwiera mi, już bardzo. Mozna powiedziec inaczej, wręcz mnie "smela" po piersiach, w tym sensie, ze mam tendencje do ironii - zwięęęększoną, sese :]

Poznalam moje nowe sasiadki, jak tylko dotarlam do mieszkania. Ciesze sie, bo wreszcie to sa dziewczyny!! Odnioslam pozytywne wrazenie. Jedna studiuje nawet to, co ja, choc jest o rok mlodsza. Ale to lepiej! Nie chcialabym tutaj mieszkac z kims, kto jest na tym samym, nie dosc, ze kierunku, to jeszcze roku. Potem ten ktos mógłby mnie obgadać, ze tylko siedze cale dnie w pokoju, nigdzie nie wylaze.. Okropne.

Na szczescie tego raczej unikne, bo ta psycholog (tak ją smiesznie bede nazywac,hahaha) , zwana Karolcią, ma przeciez swoich znajomych.. Z nimi bedzie sie widziec codziennie na zajeciach i pewnie po też, wiec mnie sie nie uczepi. Chyba.. Po co obgadywac kogos, z kim tak rzadko sie bywa?

Pewnie nawet nie zacznie sie zastanawiac, gdzie jestem, czy w pokoju, czy nie i co z kim oraz gdzie robie. Tak samo postapi z pewnoscia druga sasiadka, pierwszak - Kacha...

Co ja robie?? TYLKO głosno dziele sie swymi przypuszczeniami. Mozliwe, ze najbardziej z samą sobą, bo czasem tak trudno uslyszec wewntrzny glos i byc pewną, co on ma na mysli..

Wracajac do Kachy, wyglada na starsza i na dodatek troche przypomina taka jedna debilke, ktorej nie trawie. Oczyyyywiście, to tylko zbieg okolicznosci! Mozna byc do kogos podobnym, a przez to zle sie nam kojarzyc, ale co z tego? Liczy sie, ze w obyciu jest prosta i nie paży, nie gryzie, ani nie kopie. Pewnie polubie je obie, ale najpierw trzeba się nauczyc "obsługi" :)

Damy sobie, jakos rade razem. Jednak wiadomo, ze nadejda takie chwile, gdy bede nienawidzic je obie nienawiscią najwiekszą - jaką nawet Szatanowi sie nie śniło, zreszta on nie zasypia, wiec nie moglo ;)
Takie, jak ja, tak juz mają, ale to krotkotrwale. No i na pewno niespecjalne. Dobrze, ze chociaz jestem tego swiadoma, więc uzbrojenie mam zawsze pod ręką. Jak bedzie trzeba, jestem gotowa je uzyc..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz