środa, 12 sierpnia 2009

Napisze coś...


Cos o tym dniu, przeciez mi wolno. Moje zycie, moja historia, moj blog, moje slowo, moj brak slow, moja cisza i moj brak ciszy.. Nie no, dobrze sie czuje, naprawde. I wcale nie sprowadzam wszystkiego do tego, co moje i co przy tym "moim" wyaakcentowalam. Zycie to nie tylko choroba. A za duzo o niej pisze, yhy. Wiem, za duzo jej tez w moim zyciu, ale bez przesady. Potrafie tez robic jeszcze inne rzeczy. Nie tylko takie, jak przerabianie konskiej dawki leków. Nie tylko!! Nie wiem, czemu tak wychodzi, ze gdy tu siadam tak straaaaaasznie kurwuje (slownie, oczywiscie), albo wysuwam swiatu wstretne zale. Ja naprawde nie wiem. Wiem za to,ze sie powtarzam. Wiem tez, ze za duzo tu tego nie wiem i wiem. Uznaje dialektyke, ucze sie godzic przeciwienstwa. Kochac i nienawidzic, w sumie oznacza dla mnie jedno i to samo. Umierac i zyc chyba dlatego tez.. Spoko, zyc znaczy byc smiertelnym, zyc znaczy przesadzac z ryzykiem. Wtedy przynajmniej czujesz mocniej, ze jestes, nawet jesli nie wiesz dalej, kim jestes. Czujesz, ze masz cos, bo mogles przed chwila, juz tego nie miec. To taki wstretny banał..

Wracajac do bardziej powaznego pisanka, przygotowywywywywywalam sie dzis na przyjazd jutrzejszy, kogo, wiecie, jesli byliscie uwazni w czytaniu ;) Odkurzenie i starcie podlogi ujebana szmatą zajelo mi krótką chwilę, choc chwila chyba z zasady jest krótka.. A moze nie?

Teraz, gdy zbliza sie 23, moge zaczac swoj normalny dzien.
Chetnie napisalabym cos więcej tutaj, zeby kiedys sie z tego smiac, ale jakos nie mam weny.. To taki stan, gdy ani nic mnie nie cieszy, ani nie wzrusza.. Puscilam muzyke, ktora kojarzy mi sie z przesadnym chlaniem. Zawsze, jak ją slyszalam wracaly wspomnienia fajnej zabawy. Zabawy takiej na moim marnym poziomie, oczywiscie! Wkurwialo mnie to niesamowicie, bo bedac w domu, nie moglam sie tak bawic, a chcialam.. Teraz sie nie doluje, nie wkurwiam sie tez, nie.. Zmeczona troche jestem, soba zmeczona..

Jestem swoja opiekunka, a to meczyc moze, uwierzcie. Dobrze, ze mam cechy krytycznego rodzica, wiec jakos wezme na karb swoje nieposluszentwo. Ona, jej i ja, damy rade ze zmeczeniem.
Znam słowa piosenki, a moze to refren nawet - "Jakie życie, taka śmierć"... Drogi Wykonawco, albo raczej autorze tekstu, a czy, jakie życie, taki blog? Pogodzilabym sie z tym, ze moj jest cholernie nudny. Gorzej dla tych, co czytają, ale to frajerzy, sorry. Pogodzilabym sie, gdyby chociaz samo zycie dawalo wiecej milych niespodzianek. A tak, to lipa z tym, tu i tam, niezupelnie tak, niewystarczająco, by mnie zadowolic. Zreszta wystarczajaco, to tez nie dobrze. Ja szukam pełni, nawet jesli ona mnie przepelni. Zawsze i tak znajdzie sie miejsce na wiecej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz