niedziela, 16 sierpnia 2009

Wracam

do siebie, do formy takiej, jaką uwazam za wlasciwą. Zreszta zla forma, to dla mnie po prostu brak formy.

Daisy tez wraca, ale juz do domku swojego. Bardzo fajnie spedzilysmy czas. Nie chodzi tutaj o napady. W koncu bycie z drugim czlowiekiem jest nieprzyrownanie ponad byciem z żarciem. Wiadomo.. Nawet ja to wiem.. A moze zwlaszcza ja? No i Daisy oczywiscie, choc czasem mozna miec, co do tego watpliwosci.. Ona uwielbia żreć. Ja pewnie tez, bo inaczej nie chorowalabym na to, co choruje.. Mimo wszystko najbardziej przeszkadza mi nie zadna chcica na żarcie, ale potrzeba zwalania. Wlasnie wtedy odczuwam swoj orgazm. Fizycznie jestem uzalezniona od rzygania, straszne. To chyba najbardziej obrzydliwy nalog, jaki istnieje na swiecie. Sexoholizm tez poniza czlowieka, ale mimo wszystko pewnie lepiej by bylo na dwoje takich ludzi w trakcie popatrzec, niz na czyjąś torsję,heh..

Rano nie moglam wstac. Zachowalam sie, jak cham. Daisy probowala mnie dobudzic. W koncu sama ugotowala dla wszystkich obiad i pomogla my mum zrobic placek.. Czulam, ze wszystko po prostu jebałam ja i jebało mnie. Poza tym ostrzegala mnie nawet, ze jesli za chwilę nie wstanę, nigdy do mnie nie przyjedzie. A ja co? Zero strachu, zero wyrzutow sumienia i jedynie troche zlosci oraz pretensji - do niej, ale to minęlo calkowicie. NIE MIALAM RACJI!.. Poza tym w tamtym momencie byl sobie luzik. Wewnetrzny, wlasny luzik, wynikajacy z przekonania, ze zbyt czesto mi sie "upiekalo", wiec czemu nie teraz?

W koncu wstalam, pogadalam szczerze z Daisy.. Powiedziala, ze jestem pasozytem. Moj brat tez, ale on jest chory, inaczej, niz ja.. Moze trudniej bylo jej go osadzic, a mnie mogla, bo mamy te sama chorobe, a funkcjonujemy zupelnie inaczej.. Daisy pomaga mamie, pracuje, a takze zarabia na siebie. Ja do niedawna wstawalam, zeby sie nazrec. Potem rzygalam, a nastepnie szlam spac, jesli ogarniala mnie sennosc.. Wtedy bylo wspaniale, jakbym nie istniala. Alternatywą bylo jebniecie, jakis lekow, zeby miec spokoj na pewien czas... A potem wiadomo.. Widac to na tym blogu, choc i tak oszczedzilam najgorszych szczegolów, no bo bez przesady!!!

Naprawde poczulam sie, jakby ktos wylał na mnie nie wiadro zimnej wody, ale wrzątek, bo ten jest najgorszy.. Postaram sie zmienic..

Ciesze sie, ze Daisy zgodzila sie, zeby zalatwiac jej szpital.. Bede musiala spytac doktorka, jak to wyglada - tzn. znam z opowiesci chorych, ale chodzi o inne rzeczy. Przyjac, na pewno ją przyjmią, ale ja nie chce, choc obiecalam... W zyciu, przynajmniej na razie nie! Za gruba jestem. Bylabym chyba jedyna maciorą na oddziale,heh.. Zreszta to nie o to chodzi.. Potrafilam bedac na dnie, potykajac sie o jego grunt (bo ono tez ma, jakis... mimo wszystko), kulejąc, podniesc sie.. Czasem podnosilam sie tylko po to, zeby jeszcze bardziej, jeszcze szybciej upasc.. Jeszcze mocniej potluczona, jeszcze bardziej zgnebiona nienawiscia do wszystkiego, co sie rusza i nie, egzystowalam.. Ale teraz nie jest, az tak tragicznie, choc Daisy twierdzi, ze jestem na dnie..

Uwaza, ze zachowalam sie, jak debilka, gdy pojechalysmy do An.. Tyle, ze ja zawsze, jak chleje, poznaje nowych ludzi.. Zawsze taka jestem..

Mimo tego, co pisze, gdzieś w glebi duszy, konstruktywna część mojej psychiki, ktorej choroba nie dopadla, wie, ze Daisy ma racje. Ciezko sie z tym pogodzic.. Coz, postaram sie i naprawde popracuje nad soba, tak jak uznaje... Nie, sorrki.. Nie, popracuje! Ja, już PRACUJĘ!! ;>>

Nie mam napadu.. Jeblam tussi, ale poucze sie troche, chociaz tyle.. To mnie bardzo cieszy.. Nie musze żrec, nie mam przymusu.. Chyba sie ogarnelam, w koncu.. Ale tak inaczej, niz zwykle, tak autentycznie.. Bo czuje to, a tego czucia nie trzeba wyrazac. Brzmialo by to tak, jakbym komus chciala cos udowodnic, a nie musze wcale :)

Na jutro umowilam sie z Edyta. Moze skoczymy na jakies piwo.. Nie bede zadna alkoholiczka!! Bardzo rzadko pije.. W te wakacje robie wyjatek, ale co?

Tylko dlatego,ze mam bulimie, ograniczenie wlasnego wytwórstwa, nie wolno mi zachowywac sie czasem, jak przecietny polski student?

Nie sadze. Nikt mi tego nie zabroni.. Zreszta nie pisze tego ze zloscią, ani z zarzutem skrytym, a kierowanym do Daisy. Nie stracilam swego rozsądku calkowicie. Gdybym go stracila, to....

Nie bylo by mnie, juz dawno, a jestem, zyję, choc czasem czuje, ze mnie nie ma, a moja egzystencja daleka jest od pojęcia życia..

ZDARZA SIE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz