czwartek, 27 sierpnia 2009

Sok życia

sok zycia wyciska ze mnie ten wirus. To raczej nie angina, ale moze swinska grypa? Ostatnio podobno znowu nastala jej epidemia. Fajnie by bylo... Swinie dopadlaby choroba jej gatunku,hehe

Gębę mam cala mokrą, ale goraczka chyba spadla. Zreszta moge miec nawet 41 stopni i zagrozenie zycia, byle, juz w poniedzialek wrocic na kurs. Dzis wstalam okolo 17. Wczoraj pytalam wlascicielke mojej kwatery, czy nie ma "pozyczyc" (tak to sie nazywa ;)), czegos na grype. Niestety nie miala, wiec dzis wybralam sie do apteki. To dobrze, bo musze sie wiecej ruszac, zeby poprawic kondycje. Wczesniej planowalam, ze bede w wakacje cwiczyc 3 godziny dziennie - najmniej, ale nic z tego nie wyszlo - brak zdziwienia!

Teraz na szczescie odkad jestem w Saczu znow praktycznie nic nie jem. Oczywiscie po zorganizowaniu napadu, staram sie pozbyc tego swinstwa.. To chyba smutne dla obserwatorow (i tak takowych brak), ze nalog potrafi czlowieka tak ponizyc. Nie majac zupelnie sil, zeby sie ruszyc, wczoraj cos tam zeżarlam, a potem wyrzygalam, ledwo ledwo. Dyszalam nad tym kiblem, ale mowilam do siebie: Masz za swoje..

Zreszta wlasciwie nie wymierzalam tego w siebie, bo chce w gruncie rzeczy, aby wiodlo mi sie, jak najlepiej. To dla nas ludzi takie naturalne. Wymierzalam to w te wszystkie osoby, ktore nienawidze. W ich krzywe spojrzenia, wrogie gesty, obojetnosc, olewke, ironie, drwiny i cala reszte. Szkoda tylko, ze to ich nie dotknie, a wciaz dotyka jedynie mnie. Kiedys bedzie inaczej, bo to nie moze wiecznie tak wygladac.. Ja jestem nadawca, a nie adresatem.

Musze teraz troche sie pouczyc, bo nic nie robie. Kurwa, ja tego kursu chyba naprawde nie zdam. Ja pierdole!! Teraz, gdy postanowilam bardziej sie oszczedzac (czytaj: opuscic nudne zajecia), chce natychmiast poczuc sie lepiej. Musze miec silę, tę fizyczną, bo psychicznej od lat jestem pozbawiona.. Kupilam, jakies swinskie gripexy i cos tam jeszcze. Przy okazji poprosilam o Tussi, choc wiedzialam, ze ono jest na recepte. Na szczescie trafilam na ludzka aptekarke, mlodą kobiete, ktorej chyba zrobilo sie mnie zal. Cala zlana potem, rozczochrana i w ogole paskudna-stałam tam wpatrzona w nią... Niektorych ten widok przyprawialby o mdlosci, a niektorych, moze tak jak ją, wlasnie o litosc.

Ja sama nad sobą nie lituje się, wiec tej litosci nie chce. Nie potrzebuje jej! Choc, jesli moze mi ona pomoc, jak chociazby w tym wypadku, nie mam nic przeciwko.. Czasem stosuje taką taktykę i biore ludzi na litosc. Potrafie sie nawet na zawolanie rozryczec. Wiem bardzo dobrze, jak nalezy sie zachowywac, aby sprawiac wrazenie takiej biednej, malej dziewczynki. I rzeczywiscie, trzeba przyznac, ze niektorzy sie na to nabieraja :]

Dobra wiadomoscia jest to, ze schudlam. Nie musze, juz tak, jak kiedys dojsc do 35 kg. To byla moja najnizsza waga przy tym samym wzroscie. Stare czasy.... Nawet nie chcialabym. Na razie wazne, ze spodnie zaczynaja na mnie wisiec, bo nie cierpie, gdy ciuchy opinają moje cialo. To okropne..

Nie moge zrozumiec tego, jak niektore dziewczyny moga sobie na takie cos pozwolic.. Jak mozna dobrowolnie godzic sie, by byc tlusta? Na kursie mam taka jedna dziewczyne. Ona z wagi jest normalna, tzn. nie nalezy do szczuplych, ani grubych, ale zwyczajnych. Mysle, ze wiekszosc osob uznaje ja za ladna. Ja duzo ludzi obserwuje, a oni tego nawet nie widza. Przyjrzalam sie tej Ewelinie i jakos tak automatycznie przeleciala przez mą glowe pewna mysl. Mianowicie, czemu ona potrafi zyc z takimi tlustymi nogami. Pamietam, ze gdy osiagnelam swa najwieksza wage (56 kg :/) i dowiedzialam sie o tym od pielegniarki w szkole, bylam zalamana. Czulam sie strasznie. Ta Ewelina na oko wazy, gdzies tyle samo.. Ogolnie wali mnie to, jaka kto ma figure. Jak mowilam, pewne glupoty pojawiaja sie automatycznie, wiec nie przywiazuje do nich wagi. Mimo wszystko, musze przyznac, ze te dziewczyne akurat to bardzo oszpeca. Ale to jej wybor.

Lepiej byc gruba, ale szczesliwa, niz chuda, a poza tym w zasadzie nie byc, czujac, ze nas nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz