niedziela, 2 sierpnia 2009

(Nie)porozumienie.

"Co za dzien" chce się rzec,albo raczej wykrzyczec.. A jest przeciez takie mądre powiedzenie: "Nie chwal dnia przed zachodem słońca",co równie dobrze znaczy tez: nie krytykuj go.. Byc moze cos dobrego w tym wlasnie dniu jeszcze Cie spotka tylko przyjmij go takim,jakim jest.. Daj cos z siebie,postaraj sie,by nie byl taki nędzny,jak wczoraj.. Postaraj.. Sie postaraj,heh.. Śmiac mi sie chce..

Rano,jak poszlam do kuchni prosilam matke,zeby zawiozla mnie do Lidla.. Nie chciala,jasne,to normalne,bo kazdy ma prawo byc zmęczonym.Zwlaszcza ona,typowa Matka Polka,ktora na swoich plecach dzwiga obowiazek utrzymania dzieci pasożytów i nierobów.. Oj Mamo,czy Ty myslisz naprawde,ze ja tego nie wiem? Myslisz,ze nie rozumiem,ze jestem Nikim? Pozwoliłam napisac to sobie z dużej litery,zeby to zaakcentowac jakos.. Zaznaczyc obecnosc niczego? Chyba tak.. Tylko po co,jak na razie to tylko ja czuje pustkę i nude,a inni potrafią sie jeszcze dobrze przy mnie bawic.. Moze Nic tak wlasnie ma? Moze ono samo sobą sie ogarnia,tłamsi,dławi i dusi? Gdzie sie nie rozejrzy,wszedzie brak wizji,brak pomyslu,a nawet jesli ktos mu go podrzuci,ten pomysl wydaje sie bez sensu..

Wracajac do (nie)porozumienia z matką,zaczelo sie,jak zwykle.. Wlasciwie nie dotknelo mnie to bardziej,niz kiedykolwiek.. Moglo by w ogole nie dotknąc,ale chce sie dziś troche podolowac.. To sposob na unikniecie tej pustki,choc czasem mysle,ze fajnie by bylo byc aleksytymiczką.Mimo wszystko chyba duzo z niej mam,bo swoich uczuc nie rozpoznaje.. Ale chuj - jak mawial mój kochany brat i jak ja od jakiegos czasu tez mawiam ;)

Mamo,zawieziesz mnie do Lidla? Wez mnie podwieź chociaz,bo jest blisko.Moge otworzyc Ci bramę nawet-rzucilam do niej,glosem zwyczajnym,nie sierocym,ani nie grymaśnym,ale swoim takim,jakim go zwykle zna..
Oczywiscie zaczely sie wykrety. I we mnie cos sie zakrecilo,albo raczej cos mnie okrecilo,jakbym nie mogla oddychac.. Jakby wąz owinął się wokol mojej szyi.Poczulam wscieklosc,ale nie bylam jeszcze dostatecznie zla w takim stopniu,aby wybuchnac.. Nie tak,by zrobic cos,czego bym potem mogla zalowac. A chyba tego wlasnie chcialam... Zmienilam,wiec temat na bardziej delikatny,ktory jednoczesnie stworzyl mi szanse masakralnego,bez granic dobrych i zlych,manifestowania wscieklosci.. Matka obojetnie stwierdzila: Rob,co chcesz,gdy poprosilam,by sie sprecyzowala,czy zaplaci mi za ten kurs,czy nie.. Jesli nie,spoko tylko mogla by powiedziec,bo po co mam pracowac na darmo? Zwlaszcza,ze nie ma na,co czekac i JUZ trzeba zaczac!!
Nigdy nie bylam typem czlowieka zbytnio pokornego,wiec do Diabła Mamusiu powiedz,bo masz ostateczny glos,no...!

Jej obojetnosc dzis mnie na chwile ruszyla.. Tesknie za jej zloscią i bezczelnym okazywaniem,jak bardzo jest mną zawiedziona.. Lubie sie przegladac wtedy w jej oczach,by dostrzec tam,jak wielkie zniweczylam nadzieje.. Jestem morderczynią tych niesamowicie płonnych planów.. Chciala miec inna córke,naprawde,nie wymyslam przeciez mimo,ze czesto to mi sie zdarza: PRZESADZAC.
W koncu tyle razy stwierdzila,ze myslala,ze bede inna,gdy dorosne i zaczne jej pomagac.. Kurwa,tylko jak mam to robic? Jak mam to robic? Jak? Przeciez wole żrec,a to troche czasu zajmuje,łącznie z rzyganiem!!! I to tez Twoja wina po czesci,bo nie wyposazywalas mnie w tarcze obronną,bym mogla bronic sie przed zawistnymi spojrzeniami i gestami.. To od Ciebie zalezalo,bo jestes mą jedyną rodziecielką.. Wiem,jednak i nie chce Cie obwiniac,jak ciezko Ci bylo samej,bez męza.. Czasem plakalam,gdy jeszcze wiecej uczuc mialam,ze nie jestem w stanie Ci pomoc.. Nie moglam,przeciez go zastapic,bylam dzieckiem,ktore chcialo sie bawic lalkami Barbie.. Poza tym chcialam oczec Twe łzy. Jednak nawet nie probowalam.Czemu? Poniewaz zawsze wiedzialam,ze jestem tylko kolejnym ich powodem..

Dzis rzucilam butelke mineralki,jeszcze otwartą,ktorą zreszta pilam,na podloge.. Troche sie wylalo.. Mialam zetrzec tę wodę,ale nie starlam oczywiscie.. Nie zaluje.. Tak bardzo chcesz byc moją sluzącą,prosze,pozwalam Ci na to..

Z matka nic nie utargowalam. Zabralam sie,wiec i pojechalam na rowerze komunijnym (bo nowszy zepsul moj braciszek :/) do tego Lidla,po jakże wspaniale puszki energetyczne czegos tam.. W kazdym razie na pewno czegos syfiastego! Myslalam,ze wroce do domu,jak po biegu jakims z Krakowa do Warszawy,ale nie bylo tak źle.. Matka i babka zmierzyly mnie swym spojrzeniem od stop do glow,gdy stanelam w progu.. Jak Ty wygladasz,wstyd takie wlosy tluste,w niedziele,co ludzi tyle chodzi-ktoras z nich rzucila,jak zajadly pies na kagańcu,chcący mnie pożreć..

Przeciez wiem,jak wygladam,ale nie chce mi sie o siebie dbac.. Zreszta ograniczylam sie do pomalowania oczu i uzycia kilku innych specyfikow,zeby ukryc doly i żyły pod oczami.. Chyba sie udalo.. W sumie i tak nikt mnie z tego rozliczac nie bedzie,a za doły i żyły,na szczescie nie idzie sie do wiezienia,mamuniu i babuniu,hehe

Wiedz Mamo,ze kiedys,gdy mnie nie bedzie,postaram sie,by ten blog dotarl do Ciebie.. Tzn. zadbam o to,bys na niego trafila,nie przypadkiem,bo nie wierze w nie ;) Nie chcialam Cie dzis obwiniac.. Pisze,jak pisze.Mam swoj punkt widzenia,a Ty masz swoj.. Kiedys znajdziemy porozumienie,bedziemy chcialy bardziej.. Nawet jesli po śmierci,to nic,bo wierze,ze cos jest ponad to wszystko.. Czlowiek i swiat jest zbyt zly,by nie dosc,ze od tych nędznych życ mialo sie to zaczynac,to i na tym jeszcze konczyc.. Niemozliwe!!

:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz