poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Rutyna, już w płucach!


Była w powietrzu, musiała tez trafić i do płuc.
Krąąąąąąąąąąązy w calym krwiobiegu!!!!!!!!!!
Wyrzec sie jej to, jak wyrzec sie "życia". Jesli nie tlenem, czym mam oddychac? Jesli mozna inaczej, to jak? Chyba nie pamietam odpowiedzi na ostatnie pytanie. Na pierwsze w ogole jej nie znam...

Ten moment, gdy siedze na blogu oznacza, ze zagospodarowalam chwile dla siebie :] Szkoda, ze po powrocie z budy, "mój" moment naprawde trwa "moment". Nim sie obejrze trzeba bedzie sie brac za tlumaczenie tekstu z angola... Kto by pomyslał, ze bede kiedys taka pilna uczennicą... Hahahahaha, na pewno nie ja! Robie to tylko ze strachu. Zyje tez ze strachu i ze strachem, ale bywa :]

Dzis jestem mniej wrogo nastawiona do swiata. Mam wrazenie, ze ogarnelo mnie wczesniej cos, nie wiem co, nad czym nie moglam zapanowac. Tak, jakby wszyscy ludzie zaciskali wokol mej szyi, jakas petle, a jedyne co moglam zrobic, to znienawidzic ich. Dzis mozna stwierdzic, ze te pętle chyba poluzowali, bo widze swiat mniej irracjonalnie. Mniej łapczywie łapie tez oddech, bo nie dopatruje sie zagrozenia wokol siebie. Tak niewiele trzeba, abym mogla czuc sie lepiej w tym swiecie. Szkoda, ze ludzie tego nie wiedza, moze wtedy poswiecaliby wiecej czasu na rozmowe ze mna. Tak cholernie tego potrzebuje.... Choc czasem jest tez tak, ze chce tylko świętego spokoju.. Wszystko jest zalezne od czynnikow niezrozumialych, a pochodzacych z glebi, glebi serca..

Pewnie, jak zaczna sie studia i wroca moi znajomi, takze bede na hustawce.. Hustawce emocjonalnej. Juz nie ma znaczenia z kim sie dogaduje, czy nie dogaduje, byle tylko raz znajdowac sie na dole, a raz u góry..

Przed chwilka zadzwnila do mnie babka. Wkurwilam sie troche o taka pierdole i chamsko zapytalam, co chce, bo nie mam czasu. Okropnie sie zachowuje.. Chciala tylko spytac, co slychac i powiedziec, ze brat pojechal dzis po leki do doktorka. Matka chce go umiescic w szpitalu, bo podobno znow zachowuje sie, jak wariat.. Mozliwe, ze jego urojenia wrocily. Rozpoznaje to po tym, jak sie smieje do siebie.. Rzeczywiscie to choroba psychiczna. Wszystkie takie problemy łączy chyba to, ze czlowiek zaczyna byc dla siebie wszystkim. Zaczyna wystarczac sam sobie, spedzac ze soba wiekszosc czasu, bo nawet jesli towarzysza mu ludzie, on myslami nie jest z nimi..
Wszystkim i niczym jednoczesnie.

Tez bym chciala, zeby moj brat trafil na ten oddzial. Choc jesli to prawda, ze tam tylko unormuja mu leki, moze to strata czasu? Z drugiej strony tak nie moze byc, jak jest... Wiem po sobie.. W tym nalogu siedze od lat i jeszcze LATA całe moge posiedziec.. Jesli teraz moja matka czegos z Bogdanem nie zrobi, samo nic nie przyjdzie.. Jedyne, co samo przychodzi, to nieproszeni goście ;) Słowem, nic miłego. Z pozytywów chyba tylko śmierć jest łaskawa. Tyle, ze nie dla kazdego ona jest niespodzianką, jaką by chcial.. Poza tym sadze, ze zazwyczaj, nie zawsze, czlowiek umiera wlasnie wtedy, kiedy WCALE NIE CHCE. A kiedy chce, jakos nie moze.. Sprawiedliwosc?! Co do reszty, samemu trzeba sie o nia zatroszczyc.. W sklepie tez wydają, ale nie o to przeciez chodzi ;)

Matka, jak wroci od doktorka zadzwoni do mnie i powie, co on jej powiedzial. Pewnie, jak zwykle gówno zalatwi.. Zreszta to nie jej wina. Wyobrazam sobie, jak musi miec dosc dwoch pojebow w domu. Tyle dobrze, ze ja chociaz tymczasowo jestem poza nim..

Dzis oprocz nauki pasowaloby zrobic duzo wiecej rzeczy, takze przyjemnych ;) Powinnam odpisac na maile, ktore troche czekaja, a jakos nie moge sie zabrac.. Powiedzenie mojej matki, gdy bylam na bulimicznych ciagach, brzmialo: "Co masz zrobić jutro, zrób dziś.
A co masz zjeść dziś, zjedź jutro".

Dobra jest, musze przyznać :]

Az załuje, ze nie jestem "usluchaną" corką, to tez jej slowa - teraz na dobre by mi to wyszlo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz